W ostatnich tygodniach mieszkańcy Tarnowa wielokrotnie interweniowali u nas w sprawie tarnowskich łabędzi. Osoby odwiedzające parki martwiły się, że ptaki zamarzną. Szczególne obawy dotyczyły łabędzia z Piaskówki, który ma problemy z poruszaniem się.
Zapytaliśmy eksperta, czy rzeczywiście zima w tym przypadku zagraża życiu mieszkających w tarnowskich parkach ptaków.
Jak tłumaczy Jacek Wąsiński z ośrodka rehabilitacji dla dzikich zwierząt 'Leśne Pogotowie” w Mikołowie, zamarznięcie nie jest podstawowym zagrożeniem z jakimi ptaki wodne mierzą się zimą. Zdrowy łabędź, a tym bardziej kaczka nie powinny mieć problemu z wydostaniem się z wody w razie potrzeby.
Jednak kiedy lód skuje staw, łabędzie niezależnie od swojej kondycji mogą mieć problem z szybką ucieczką w momencie zagrożenia. Dodatkowo, jak tłumaczy ekspert, ptaki przebywające poza wodą: na lodzie lub w zaroślach otaczających zbiornik, narażone są na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
– Dopóki jest woda, nawet zimą jest ok. Jeżeli jednak lód skuje tafle stawu, ptaki są narażone na atak drapieżników, szczególnie wieczorem. Jakieś wałęsające się psy czy nawet lisy takim ptakom, jeżeli będą poza zbiornikiem wodnym na pewno mogą zrobić krzywdę. Łabędź nie startuje z miejsca tak jak to robi kaczka , ponieważ jest jednym z najcięższych ptaków wodnych. I on potrzebuje dużego rozbiegu. To jest tak jak z samolotami, potrzebuje długi pas startowy.
Nawet jeśli staw nie zamarznie całkowicie, może okazać się, że tor wodny jest zbyt krótki.
Jacek Wąsiński przyznaje, że ciężko znaleźć dobre rozwiązanie tego problemu, ponieważ jest on stosunkowo nowy. Dawniej łabędzie na zimę opuszczały nasze tereny. Teraz między innymi na skutek działalności człowieka ulega to zmianie.
– 30 czy 40 lat temu zobaczyć łabędzia zimą gdziekolwiek w Polsce byłoby trudno, chyba że jakiś ranny. Generalnie większość populacji odlatywała na południe Europy. Aktualnie odlatuje około połowa. Zimy są łagodne, ludzie dokarmiają, a to dokarmianie powinno odbywać się tylko wtedy, kiedy rzeczywiście jest ciężko. W mieście możemy zająć się pomocą i dokarmianiem, jeżeli one tego potrzebują. Jeśli jest ciepło, nie ma śniegu to ptaki znajdą sobie różne rzeczy w różnym miejscu. Dokarmiając je w ciepłych okresach, rozleniwiamy je i to jest dla nich niedobre. Natura tak przygotowała ptaki, że one mają w okresie zimowym więcej żerować. Dokarmiając zwabiamy większą grupę zwierząt w jedno miejsce co może się też dla nich źle skończyć. Na przykład jak będzie jakiś ptak chory to w takim skupisku inne łatwo mogą się zarazić.
Ptaki zgromadzone w dużych skupiskach są też łatwym łupem dla drapieżników.
Jednak jeśli już przyzwyczailiśmy je do dokarmiania, nie możemy nagle przestać. O zmianach należy myśleć w sezonie, kiedy naturalnie występującego pożywienia jest więcej.
Trzeba również pamiętać, że nieodpowiednim dokarmianiem możemy realnie zaszkodzić ptakom.
– Nie dajemy chleba. Żadnego. On zakwasza bardzo mocno żołądek i doprowadza do różnych chorób. Jest na przykład taka choroba, która doprowadza do deformacji stawów u ptaków. Szczególnie wodnych. Ptak nie składa równo skrzydeł tylko ostatni człon skrzydła odstaje na tyle, że ptak nie może latać. W przypadku ptaków wodnych możemy dokarmiać: gotowanymi ziemniakami, ziarnami (owies, pszenica, kukurydza), płatkami owsianymi, kapustą pekińską. Nie zostawiamy im resztek z obiadu.
Jacek Wąsiński przestrzega również, że jeśli wydaje się nam, że jakiś ptak jest ranny lub chory, nie należy próbować łapać czy odławiać go samodzielnie. W ten sposób możemy pogłębić problem.