Zobacz galerię:
Żołnierz, dyplomata, lekarz, przede wszystkim wielki patriota. Człowiek renesansu, jak można by powiedzieć o Bolesławie Wieniawie-Długoszowskim, ma w Nowym Sączu swoją pamiątkową tablicę. Odsłonięta została na ścianie szkoły, w której zdał maturę, czyli w I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Długosza w Nowym Sączu.
W asyście władz miasta, zaproszonych gości, pocztów sztandarowych i szkolnego chóru „Scherzo” – tak wyglądało odsłonięcie tablicy człowieka, który najpowszechniej znany jest jako adiutant, czy ulubieniec marszałka Piłsudskiego, a przecież miał w swoim życiu wiele ról.
– To było moje marzenie – powiedział radiu RDN Nowy Sącz dyrektor I LO, Jacek Tomasik.
– To jest kontynuacja tego, co w tej szkole zaszczepili mi również moi nauczyciele. Motto naszego patrona Jana Długosza to: „Każdy tyle dłużen swojej Ojczyźnie, na ile go stać przy jego zdolnościach i siłach”. Uznałem, że i siły i zdolności są, w związku z powyższym trzeba działać. W roku ubiegłym to był podpułkownik Chodacki, bohater II wojny światowej, a w tym roku legenda XX-lecia międzywojennego, bohater z okresu walki o niepodległość, pierwszy szwoleżer II Rzeczypospolitej, człowiek salonów, ale też przyjaciel wielu artystów.
Jacek Tomasik podkreślał, że odsłonięcie tablicy poświęconej Bolesławowi Wieniawie-Długoszowskiemu odbyło się dzięki współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej, który był reprezentowany był przez dyrektora krakowskiego oddziału, Filipa Musiała.
– Z duszy artysta, z wykształcenia lekarz, z zawodu i można powiedzieć, że z powołania, oficer. W wieku 33 lat dołączył do Pierwszej Kompanii Kadrowej i właściwie jego późniejsze losy życia były związane głównie z Wojskiem Polskim, choć kończył już życie, jako dyplomata. Jedna z najbardziej zaufanych postaci w kręgu marszałka Józefa Piłsudskiego i człowiek, który niewątpliwie odegrał w II Rzeczypospolitej niezwykle ważną rolę.
Gościem uroczystości był między innymi honorowy obywatel Nowego Sącza Jerzy Giza, również absolwent I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Długosza. Nie krył radości, że upamiętnienie Wieniawy-Długoszowskiego stało się w mieście faktem.
– Cieszę się ogromnie i dlatego tutaj jestem, bo przecież to był jeden z bohaterów naszej młodości. Kiedy mieliśmy po te kilkanaście lat, gdy tu chodziliśmy i nie można było mówić ani o generale Wieniawie-Długoszowskim ani też o jego kompanach legionowych, którzy po bitwie marcinkowickiej wkroczyli do Nowego Sącza 13 grudnia 1914 roku.
Na ścianie I Liceum Ogólnokształcącego jest jeszcze dużo miejsca. Czas pokaże, czy w przyszłości będą tam umieszczone kolejne tablice wyjątkowych absolwentów szkoły, którzy pracowali na rzecz wolnej Polski.