– W rejony dotknięte powodzią jeżdżą na zmianę różne grupy ratowników – mówi komendant Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu, Paweł Motyka. Z akcji wrócił już zespół z dronem, który patrolował rozlewiska i wały przeciwpowodziowe.
Na miejscu wciąż potrzebna jest jednak grupa z pompą o dużej wydajności.
– W środę (25.09) w Kostrzyniu nad Odrą strażacy prowadzili pompowanie lokalnego rozlewiska, które tam było. Nasza, dużą pompą, która stacjonuje na co dzień w Krynicy, można pompować tylko bardzo duże rozlewiska, które są takimi mamy jeziorami. To nie jest pompa do obiektów. Tylko z takich rozlewisk ona może zassać i pompować duże ilości wody.
Ratownicy działają w systemie trzydniowym, co znaczy, że zespoły obsługujące pompę już się zmieniły. O tym, kiedy strażacy wrócą do domu, zdecyduje działający na miejscu sztab kryzysowy.
Niezależnie od tego lokalne jednostki ochotnicze wyjeżdżają na Dolny Śląsk, ale przede wszystkim z pomocą humanitarną. Przewożą dary zbierane na Sądecczyźnie i sprzętem potrzebnym powodzianom.
Służby na terenach objętych powodzią wspierają też policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu.
– To wsparcie dla miejscowej policji, straży pożarnej i wojska – mówi Justyna Basiaga, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu.
– Policjanci z Nowego Sącza w podejmowanych działaniach wykorzystują radiowozy terenowe z napędem 4×4, będące na wyposażeniu sądeckiej komendy, które są niezwykle przydatne podczas służby w tych trudnych warunkach. Jednocześnie nasi mundurowi w trakcie służby, dbają o porządek, w rejonach zagrożonych nie dopuszczając do przejawów łamania prawa, aktów wandalizmu lub kradzieży oraz czuwają nad bezpieczeństwem w ruchu drogowym.
Do Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu pojechało czterech policjantów z sądeckiej prewencji, z kolei do Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu trafiło dwóch funkcjonariuszy drogówki.
Akcję zakończyli już ratownicy krynickiej grupy GOPR, którzy w Lądku Zdroju i Stroniu Śląskim działali w pierwszych dniach po powodzi. Wśród ich zadań były m.in. ewakuacja mieszkańców z zagrożonych terenów, pomoc medyczna, ale też dostarczanie leków, żywności, wody i innych niezbędnych produktów.
Dzięki przeszkoleniu i odpowiednim sprzętom byli w stanie również skutecznie przeszukiwać różne tereny tj. pustostany, zawalone budynki gospodarcze, wraki samochodów, okolice rzek i zalanych terenów.
– Jeżeli mówimy o Stroniu Śląskim i Lądku to była tam powódź błyskawiczna, która nie trwała długo i gdy przyjechaliśmy, nie było jej już w mieście. Nie było jednak infrastruktury drogowej, a w rzece wody było dużo, więc faktycznie trzeba było przeprawiać się w niektórych miejscach pontonami. Ciężka była praca. Skala, jaka nas tam spotkała, to trzeba byłoby porównać do zniszczeń wojennych na Ukrainie. Nie było tego miasteczka w centrum
– mówił Adam Lelito, który zarządzał działaniami goprowców z naszego regionu.
Ratownicy działali w wyspecjalizowanych zespołach, używali samochodów terenowych, quadów i pontonów.
Działali również w zespołach do pomocy śmigłowcom.