Każdym z nas Chrystus chce się posłużyć w głoszeniu Ewangelii – przypominał podczas Mszy świętej pielgrzymkowy kaznodzieja ks. Tomasz Atłas. W trzecim dniu pątniczego szlaku wspieramy misje modlitwą i ofiarą. A w naszym studiu pielgrzymkowym gościł ks. Paweł Jakób ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo, który przez 6 lat posługiwał jako misjonarz w afrykańskim Beninie.
Stamtąd przywiózł nie tylko wiele wspomnień, ale też instrumenty muzyczne…
– Jest to kij deszczowy, czyli tzw. rainstick. Bongosy, darbuki, shakery – ja to kocham, dlatego że to się rozpoczęło od liceum, od tego się nie odcinam, obojętnie gdzie jestem, czy to jest Afryka, czy Polska, tak żeby swoją pasją pociągać także innych, nie tylko słowem. Ale także to, co kochamy, żeby docierało także do innych ludzi. Tak też moją posługę odebrali Afrykanie tam na Czarnym Lądzie, właśnie w Beninie.
Jakie są owoce podjęcia decyzji o byciu misjonarzem?
– Ta decyzja wyjazdu na misje daje dużo więcej, dlatego że zyskujemy ludzi i zyskujemy także ich serca, głosząc Słowo Boże. Dlatego też więcej otrzymujemy, niż tak naprawdę dajemy. To była taka decyzja, która była nagle, dokładnie w maju 2017 roku, więc jej nie odpuściłem, bo jeśli była taka łaska Boża, to już później tylko rozmawiałem z przełożonym. Obojętnie gdzie, ale żeby jechać. Do tej pory mam kontakt. Nie ma dnia, żeby ktoś z Afryki nie pisał: jak u księdza, jak w domu, jak mama, jak tata, jak rodzice. Ostatnio nawet dostałem takiego sms-a: brakuje nam Ojca bardzo. Jak patrzę na takie sms-y, no to trochę serce wraca do Afryki.
Ksiądz Paweł zapewnia, że na misje jeszcze powróci, a całej rozmowy z naszym gościem możecie posłuchać tutaj:
Autor: Lucyna Ruchała