Coraz mniej osób interesuje się pracą w tarnowskiej Straży Miejskiej. Tylko na przestrzeni ostatnich czterech lat z jednostki odeszło 20% zatrudnionych. Dwie osoby w tym czasie przeszły na emeryturę, pozostali znaleźli inne zatrudnienie.
Komendant Straży Miejskiej w Tarnowie Krzysztof Tomasik przyznaje, że problem wciąż narasta. Obecna kadra się starzeje, a młodzi szukają lepszego zarobku.
– Nasi funkcjonariusze odeszli do Izby Celno-Skarbowej, czy do ITD (przyp. red. Główny Inspektorat Transportu Drogowego), ABW czy do Policji. Wolne miejsca, które tutaj powstają, należałoby uzupełnić. Około dwóch miesięcy temu ogłosiliśmy konkurs na stanowisko strażnika miejskiego na skutek odejścia jednego pracownika na emeryturę, zgłosił się tylko jeden człowiek na ten konkurs i kiedy poznał kwotę wynagrodzenia, która może mu zostać zaproponowana, zrezygnował, powiedział, że on jednak zostanie w firmie, w której do tej pory pracuje.
Pracownicy w tarnowskiej Straży Miejskiej jako główny powód braku chętnych wskazują niskie zarobki. Nowo zatrudniony strażnik może liczyć na wynagrodzenie niewiele wyższe niż najniższa krajowa. Z czasem dochodzą do tego dodatki stażowe, ale jest to niewielki procent każdego roku pracy.
Z jednej strony niska płaca, z drugiej charakter pracy, który wykonują strażnicy miejscy nie pociąga lawiny chętnych.
Strażnicy miejscy większość czasu pracują w terenie. Komendant Straży Miejskiej w Tarnowie Krzysztof Tomasik zwraca uwagę, że interwencje dotyczą bardzo różnych kwestii, bywają też niebezpieczne zdarzenia.
– Strażnik wchodzi na nieruchomość i nie wie, czy go jakiś groźny pies nie zaatakuje, też takie sytuacje miały miejsce. Są strażnicy, którzy nabawili się choroby, np. boreliozy, bo poruszał się po wysokich trawach szukając barszczu Sosnowskiego, mało kto to robi, a strażnicy idą, a ile razy też się spotykamy z osobami nietrzeźwymi, bezdomnymi, które nie wiemy, jakie choroby mają, to jest taka powiedziałbym niewdzięczna praca.
Problem wciąż się nasila. Zdecydowana większość już pracujących strażników miejskich jest blisko emerytury, a ich mundur nie uprawnia do tego, żeby pracować krócej.
Kierownik referatu porządkowego w Straży Miejskiej w Tarnowie, Aldona Świątek jest jedną z dwóch kobiet, która służy w jednostce. Zwraca uwagę, że brakuje nie tylko kobiet, ale w ogóle młodych pracowników.
– Niestety większość funkcjonariuszy jest już po 50. W moim referacie połowa osób jest już prawie w wieku emerytalnym, więc to nie jest zbyt zachęcające. Policja ma emeryturę dużo wcześniej, my pracujemy do końca, mężczyzna 65, kobieta 60 lat.
Ponadto, jak zauważa kierownik referatu oficerów dyżurnych Jerzy Pysyk, który w Straży Miejskiej w Tarnowie pracuje już niemal 30 lat, wynagrodzenie i brak wcześniejszej emerytury to jedno, ale młodzi boją się też podjąć ryzyko pracy w służbach mundurowych, bo czasy są bardzo niepewne.
– Jednym z powodów na pewno jest to, że ta sytuacja nie jest bezpieczna, kolokwialnie mówiąc. Wiemy, jaką mamy sytuację w naszych granicach i ci młodzi ludzie wolą wyjechać gdzieś za granicę zarabiać i oni nie są skłonni do tego, żeby ryzykować swoim zdrowiem i życiem w przypadku, gdyby zaszła taka konieczność np. obrony ojczyzny. Nieraz rozmowa o patriotyzmie powoduje uśmiech, czy drwinę. To jest inne pokolenie, ono nie jest przystosowane do takich wyzwań, jakie myśmy podejmowali będąc młodymi ludźmi. Mieliśmy wpojone pewne wartości.
W Straży Miejskiej w Tarnowie obecnie pracują 42 osoby. Cztery lata temu było tu zatrudnionych 63 strażników.
To jednak nie jedyna formacja, która ma problem z brakiem kadry pracowniczej. Cały czas można trafić na ogłoszenia o przyjęciach w Policji czy służbie więziennej.
Cała rozmowa z komendantem Straży Miejskiej w Tarnowie Krzysztofem Tomasikiem: