– Po finale nie mogłam w to uwierzyć, ale jestem niesamowicie dumna z siebie i do Paryża jadę powalczyć – powiedziała w rozmowie z RDN Małopolska tarnowianka Aleksandra Kałucka, która w Budapeszcie wywalczyła przepustkę na igrzyska olimpijskie.
Zawodniczka AZS Akademii Tarnowskiej i reprezentantka Polski okazała się najlepsza w drugiej części kwalifikacji olimpijskich, które były rozgrywane w stolicy Węgier. Jak mówi, nawet po powrocie do domu z zawodów, wciąż odczuwa tamte emocje, ale już myśli o swoim występnie w Paryżu.
– Minęły dwa dni, ale dalej nie mogę w to uwierzyć. Robiłam już teraz dokumenty do wyjazdu na igrzyska, ale jakoś dalej to do mnie tak nie dociera, ale bardzo się cieszę i już się nie mogę doczekać startu. Na pewno jadę tam walczyć i pokazać swój najwyższy poziom, a także czerpać z tego momentu bycia olimpijczykiem. Na tym się skupiam i myślę, że z pewnością dam z siebie wszystko i zobaczymy jak się reszta potoczy, ponieważ to jest wspinanie na czas i wszystko może się wydarzyć. Jedziemy z bardzo mocną ekipą, więc to będzie trochę loteria i może zadecydować dyspozycja dnia.
19-latka w pierwszej części kwalifikacji, rozegranych w Szanghaju, mimo że zwyciężyła w rundzie eliminacyjnej, to w finałach nie poszło jej zbyt dobrze i by zachować olimpijskie szanse, musiała w Budapeszcie walczyć o zwycięstwo. Dodatkowo o ostatnie miejsce przyznane reprezentacji Polski bezpośrednio rywalizowała… z siostrą bliźniaczką Natalią, która była w lepszej pozycji przed zawodami na Węgrzech. Ta jednak w 1/8 finału odpadła od ściany i wówczas stało się niemal jasne, że to Aleksandra pojedzie na igrzyska, choć jeszcze musiała to sportowo udowodnić.
– Wiedziałam przed Budapesztem, że jestem jedną z najszybszych zawodniczek, tylko tu musiała wytrzymać głowa. Też wiedziałam, że będę rywalizować z moją siostrą. Raczej miałyśmy zagwarantowane, że któraś z nas pojedzie, ale jeszcze nie wiedziałyśmy, która. Dlatego też w dniu finałów byłyśmy z siostrą na śniadaniu i razem płakałyśmy, bo wiedziałyśmy, że ten wieczór się szykuje na taki słodko-gorzki. Po pierwszej rundzie finałowej wiedziałam już, że teraz muszę wygrać bieg, żeby jechać na igrzyska. To był mój trzeci bieg, w którym świadomie biegłam o igrzyska, ponieważ w tamtym roku miałam dwie okazje i oczywiście je przegrałam, ponieważ nie wytrzymałam tego ciężaru. Natomiast teraz pamiętam, że stałam w pozycji startowej i powiedziałam sobie, że to moja ostatnia szansa i ten bieg był bardzo ciężki. Jakoś tak ciężko i sztywno biegłam, ale wyłączyłam czas i zobaczyłam kolor zielony, to wiedziałam, że gwarantuje mi to awans do najlepszej czwórki, co dawało wystarczającą liczbę punktów do pojechania na igrzyska. Wówczas się rozpłakałam, wróciłam do strefy i do teraz nie wiem jak po takim czymś byłam w stanie wrócić do rywalizacji, dokończyć zawody i jeszcze je wygrać
– opowiada Aleksandra Kałucka.
W konkurencji na czas w Paryżu, oprócz Aleksandry Kałuckiej, nasz kraj będzie reprezentować Aleksandra Mirosław, która awans na igrzyska wywalczyła jeszcze w ubiegłym roku, podczas zawodów w Rzymie.
Wśród pań runda kwalifikacyjna w 'czasówce’ podczas igrzysk zostanie rozegrana w poniedziałek, 5 sierpnia. Natomiast dwa dni później (7.08) odbędzie się runda finałowa, w której najlepsze zawodniczki będą walczyć o olimpijskie medale.