Psi saperzy będą rozminowywały Ukrainę. 12 czworonogów pokazało dziś swoje umiejętności na lotnisku Aeroklubu Podhalańskiego w Łososinie Dolnej, a ich przewodnicy dostali specjalne certyfikaty, potwierdzające ukończenie przez ich pupili półrocznego szkolenia.
To była już trzecia edycja szkolenia owczarków belgijskich i niemieckich, które pojadą za naszą wschodnią granicę, aby pomóc Ukraińcom sprzątaniu ich kraju ze śmiertelnego zagrożenia, jakim są ukryte bomby. Łącznie z tymi w ten sposób służyć będzie już 30 psów, a docelowo szkolonych ma być jeszcze 20.
Jak powiedziała Ewa Modzelewska z Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, pieski będą wyposażone tak, aby mogły bezpiecznie wykonywać swoje zadania.
– Każdy piesek jest wyposażony w specjalne okulary, które mają chronić oczy, specjalne buty, które mają chronić łapy przed skaleczeniami. Dostają też specjalne szelki ochronne i swój domek, taką specjalną budę i przydział karmy na miesiąc. Komisja Europejska przywiązuje specjalną wagę do dobrostanu tych zwierząt.
Psy przeszły szkolenia w różnych krajach Europy, również w Polsce, a w Karpackim Oddziale Straży Granicznej przeszły etap adaptacji, który miał je odzwyczaić od osoby szkolącej, a przyzwyczaić do konkretnego przewodnika, na przykład ukraińskiego.
– Nowy przewodnik musi się zapoznać z psem i pies musi poznać przewodnika. Żeby ich praca w terenie była skuteczna, to muszą być zgranym zespołem. Doskonale musi pies rozumieć swojego przewodnika, jak i przewodnik zachowania swojego pieska
– powiedział radiu RDN Nowy Sącz major Jacek Michałowski, rzecznik Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Nowym Sączu.
Jedną z osób szkolących psy był sądeczanin, Stanisław Orzeł. Jak mówił, proces przygotowania psów do niebezpiecznej pracy nie jest łatwy.
– Selekcjonujemy psy w całej Europie. Takie, które mają najlepsze predyspozycje do pracy w takim środowisku i w takich warunkach. Muszą to być psy bardzo odważne i bardzo socjalne, bo pracują w zespołach z żołnierzami, więc muszą być bezpieczne, ale zarazem chętne do pracy.
Stanisław Orzeł wyjawił nam też, że psy tak naprawdę nie zdają sobie sprawy z grożącego im niebezpieczeństwa i taki przekaz jest podstawą całego szkolenia zwierzęcia.
– Wpajamy ich to, żeby się tym świetnie bawiły. One nie traktują tego jako pracę, jak my, że idziemy i wiemy, że jest niebezpiecznie. One są nauczone w ten sposób, że jeżeli znajdą ten zapach to będą się super bawić. Pies odnajduje minę, czy inny materiał wybuchowy, wtedy dostaje sygnały klikerem i on wtedy wie, że jest już zwolniony z tego ćwiczenia, wraca bardzo szybko do przewodnika i wtedy super się razem bawią.
Dzięki odpowiedniemu szkoleniu, szacunku do zwierzęcia i zapewnieniu mu bezpieczeństwa, człowiek może w pożyteczny i humanitarny sposób wykorzystać go w walce ze złem. Bronią, którą daje nam zwierzę, jest jego niepowtarzalny zmysł, czyli węch.