Malowana Wieś zakwita. W Zalipiu trwa wielkie malowanie [ZDJĘCIA]

IMG 20240514 173205

W każdym zakątku ‘Malowanej Wsi’ można zobaczyć malarki, które tworzą nowe kompozycje kwiatowe lub odnawiają te podniszczone

Kwiaty wyobraźni, jak mówią o nich same malarki, pojawiają się na domach, studniach, płotach, a nawet psich budach, czy ulach. W Zalipiu, czyli małej wsi pod Dąbrową Tarnowską, trwa wielkie malowanie przed corocznym konkursem ‘Malowana Chata’.

W każdym zakątku ‘Malowanej Wsi’ można zobaczyć malarki, które tworzą nowe kompozycje kwiatowe lub odnawiają te podniszczone.

Zalipie to wyjątkowe miejsce nie tylko na Powiślu Dąbrowskim, ale i na mapie całej Polski. Co roku dziesiątki tysięcy turystów przybywają tutaj tylko po to, żeby zobaczyć wyjątkowe malowidła m.in. na elewacjach budynków i wszystkim co tylko można pomalować.

Reporter RDN Małopolska odwiedził malarki, które teraz niemal nie rozstają się z pędzlami, bo już za dwa tygodnie odwiedzi je komisja konkursowa i oceni tegoroczne prace.

Rodowita zalipianka, malarka Anna Kaczówka w tym roku postanowiła przelać kolorowe kwiaty swojej wyobraźni na ścianę swojego domu.

– Można powiedzieć, że przygotowania trwają już od dawna, bo zaczynamy malować już wczesną wiosną, kiedy robi się ciepło i sprzyja pogoda. Ja w tym roku podzieliłam sobie tak na pół moje malowanie, że część malowideł i ich wyblaknięte kolory odnowiłam, a część maluję od nowa, czyli dorysowuje bukiety, girlandy. W tym roku kładę też nacisk na kolorystykę, używam wielu kolorów, więc nie będzie to jednolite, bo wiele pań właśnie tak maluje, w kolorach wpadających w brąz. Ja sobie postanowiłam, że będzie dużo kolorów. Są to kwiaty wyobraźni, głównie polne kwiaty, głównie takie które przychodzą mi do wyobraźni. Są one takie jak nauczyłam się też już malować, bo z malarstwem mam styczność już około 20 lat. Tak, że to co umiem to oddaję na malowidłach, które są na ścianach.

To tylko jedna z około 40 pomalowanych zagród, która jest na terenie Zalipia. Do samego konkursu średnio co roku przystępuje i przygotowuje malowidła ponad sto osób, bo w każdym z tych domów jest kilka pokoleń malarek i malarzy, więc w jednym domostwie maluje średnio 3-4 osoby.

W Zalipiu malują całe rodziny, od kilkuletnich dzieci, poprzez ich rodziców, aż do seniorów. Dla starszych malarek, malowanie stało się w pewnym sensie stylem życia, a kwiaty i ciągły ruch turystów wpisał się w ich życiorys.

– Malowanie takich kwiatów zajmowało dużo czasu, ale jednak ciągnęło mnie do tego, to był taki napęd, a wręcz nałóg do tego. Życie z tymi kwiatami było nierozłączne. Nawet w nocy, kiedy zasypiałam to myślałam o malowaniu, o tym co stworzę następnego dnia, kto mnie odwiedzi, kogo będą mogła gościć i co mam upiec żeby poczęstować turystów. Bardzo mnie to cieszyło. Mogłam tym innych w pewnym sensie umiłować. Człowiek tym żył, tą miłością do innych ludzi

– opowiada 77-letnia malarka Danuta Dymon.

Słynne na cały świat zalipiańskie kwiaty to nie tani chwyt marketingowy, ale długoletnia i wciąż żywa, miejscowa tradycja. Wszystko zaczęło się na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to miejscowe kobiety musiały dbać o czystość chałup z okopconymi ścianami.

– Tradycja wywodzi się od prostych plam tzw. pacek, które gospodynie malowały na okopconych sufitach, powałach czy ścianach pieca. Miało to na celu zakamuflowanie lub rozjaśnienia wnętrza. Na samym początku był to bardzo proste i prymitywne wzory, które były malowane wapnem. Wówczas do malowania używało się zwykłego brzozowego patyczka. Z czasem te plamy zyskały kształty i powstawały takie pierwsze, prymitywne kwiaty malowane wapnem. Wraz z lepszym dostępem do farb i lepszej jakości barwników panie zaczęły używać coraz więcej kolorów. Zaczęły też coraz śmielej tworzyć różne kompozycje i z malowaniem wyszły na zewnątrz

– tłumaczy dyrektor Domu Malarek w Zalipiu Ewelina Sokołowska.

Wyjątkowa tradycja przetrwała do dziś i stała się fenomenem na skalę świata. Do Zalipia rocznie średnio przybywa 50 tysięcy turystów, nie tylko z każdego zakątka Polski, ale i całego globu. Nierzadko między malowanymi chatami można usłyszeć ludzi mówiących chociażby po japońsku.

Odwiedzający Malowaną Wieś przyznają, że piękna kwiatów nie da się wyrazić słowami, trzeba je koniecznie zobaczyć.

– Jest tutaj cudownie, malowidła są urzekające, jesteśmy zauroczeni tymi kwiatami. – Jest to cudowne! Jak tak nawet prości ludzie poświęcali tyle czasu pomimo swoich codziennych zajęć w polu czy grodach, a oni tyle czasu przeznaczali na malowanie. – Ta tradycja musiałabyć przekazywana z pokolenia na pokolenie, bo inaczej by zanikła. – Jest to coś pięknego, tego nie da się opowiedzieć, to trzeba zobaczyć!

Odwiedzając Zalipie nie można pominąć kilku obowiązkowych miejsc do odwiedzenia. Poza wieloma zagrodami, gdzie malarki chętnie zapraszają turystów warto zwiedzanie rozpocząć od Domu Malarek. Tam można otrzymać mapkę z zaznaczonymi miejscami prywatnych pomalowanych domów, do których można zajrzeć i porozmawiać z malarkami.

W samym Domu Malarek oczywiście także można spotkać malarki i wziąć udział np. w warsztatach malowania. Podobnie jest w Zagrodzie Felicji Curyłowej, która zarazem jest filią Muzeum Etnograficznego w Tarnowie. Tam również można poznać historię Malowanej Wsi i spróbować swoich sił w malowaniu.

Będąc w samym Zalipiu warto także wejść do miejscowego kościoła parafialnego pw. św. Józefa Oblubieńca, bo jego wnętrze wypełnione jest malowanymi kwiatami.

Exit mobile version