„Sądeczanka” oprotestowana. Tym razem nie przez osoby, które nie zgadzają się na jej przebieg, ale przez tych, którzy mają już dość jej braku. W mediach społecznościowych powstała grupa „Sądeczanka – PROTEST – Żądamy drogi do Nowego Sącza”. Mieszkańcy regionu chcą wymusić na urzędnikach i politykach, jak najszybsze powstanie drogi. Według protestujących, to być albo nie być dla przyszłości regionu.
Protestujący mają już dość 30-letniego serialu wokół budowy drogi. Chcą zorganizować spotkania z mieszkańcami i przedsiębiorcami, aby przemyśleć wspólny front działań. W planach jest też, jeszcze bez konkretnego terminu, blokada drogi śmigłowcem pod hasłem „Nie każdy ma helikopter, żeby dostać się do Nowego Sącza”.
Zapytaliśmy mieszkańców miasta, jak zapatrują się na powstałą grupę i czy mityczna „sądeczanka” jest potrzebna?
– Według mnie, im lepsza komunikacja, tym wtedy wszystko idzie łatwiej. Łatwiej wtedy dostać się do wielkich miast, łatwiej o pracę o naukę
– mówi jeden ze studentów.
– To lepszy dostęp do Nowego Sącza, który może się wtedy lepiej rozwinąć gospodarczo. Miasto może się też odkorkować
– dodaje inny młody człowiek.
– „Sądeczanka” jest potrzebna do szybkiego kontaktu ze światem. W ogóle to jesteśmy peryferią ziemi krakowskiej, mówić tak ogólnie, a żeby mieć okno na świat, to do tego „sądeczanka” jest niezbędna
– dodaje starszy mieszkaniec nowosądeckich Wólek.
Jak mówi radiu RDN Nowy Sącz lider protestujących, pochodzący z Nowego Sącza menedżer międzynarodowych firm, Łukasz Smolarski, inicjatywa nie jest w żaden sposób polityczna i nie ma podwójnego dna. Wprost odpiera zarzuty.
– Wybory lokalne, gdzie był największy ruch, już się zakończyły. Ja powiem tak, jeśli chcecie Państwo do nas dołączyć i walczyć o przyszłość Nowego Sącza to musimy to zrobić razem. Ja też namawiam do współpracy. Kiedyś sądeczanie potrafili się jednoczyć, współpracować i zmieniać świat, a dzisiaj jesteśmy podzieleni. Ja też namawiam polityków każdej partii, żebyśmy się nie kłócili i nie przypinali partyjnych oznak, bo jeżeli byłoby jakieś spotkanie, to na pewno wszystkich naraz. Ja nie chcę, żeby sobie ktoś coś przypisał, bo nie o to chodzi. My na końcu chcemy „sądeczanki”.
Łukasz Smolarski powiedział nam, że perspektywa wyburzenia kilkudziesięciu domów nie może stanąć na przeszkodzie interesowi miliona ludzi. Tę dość kontrowersyjną tezę podparł własnym doświadczeniem.
– Moja rodzina w Biczycach też została wysiedlona przy budowie ronda, więc przeżywałem to, jak musieli budować nowy dom. Oczywiście nikt nie chce opuścić swojego domu, ale myślę, że zadośćuczynienie w postaci finansowej i takiej realnej, że ktoś za ten dom, nawet stary, będzie w stanie dostać nowy dom, albo wybudować, to po pierwsze. Po drugie trzeba sobie też uświadomić, jaki to ma wpływ na cały region i jeśli trzeba, to ja też bym chętnie porozmawiał z tymi ludźmi.
Chociaż Łukasz Smolarski jest gotowy na rozmowy, to na razie nie skontaktował się z krakowskim oddziałem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Jak mówi przedstawiciel tej instytucji, Kacper Michna, GDDKiA jest otwarta na wszelkie spotkania z protestującymi, ale czeka na kroki z ich strony.
Jak przyznaje Kacper Michna, prawie trzyletni impas związany z tym, by prace w końcu ruszyły, związany jest brakiem decyzji środowiskowej, ale Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad też chce jak najszybciej rozwiązać tę kwestię.
– We wrześniu 2021 roku, złożyliśmy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska wniosek o wydanie decyzji środowiskowej dla Sądeczanki, czyli dla nowego przebiegu drogi krajowej nr 75 między Brzeskiem, a Nowym Sączem. Od tego czasu współpracujemy z dyrekcją w zakresie uzupełnień tego wniosku i przedstawienia wyjaśnień do informacji, które są tam zawarte.
Inicjatywa Łukasza Smolarskiego ma w praktyce ruszyć w czerwcu. Wtedy zobaczymy, jakie będą pierwsze skutki zjednoczenia mieszkańców i właścicieli różnych branż na budowę drogi oraz ich wpływ na decydentów.