Obawiają się, że potok Roztoczanka znów będzie ich zalewać, ale to nie koniec problemów mieszkańców Roztoki-Brzezin w gminie Gródek nad Dunajcem. Mieszkańcy poprosili nas o interwencję, bo twierdzą, że gmina nie chce im pomóc.
Temat jest wielowątkowy. Faktem jest, że od lat potok Roztoczanka zalewa mieszkańców. Do tego mieszkańcy Roztoki-Brzezin dowiedzieli się, że mostki, które od ponad 20 lat prowadzą do ich domów są postawione nielegalnie. Przeprawy wybudowali z pomocą gminy Gródek nad Dunajcem po powodzi w 2001 roku.
Status mostków został podważony przez nadzór budowlany, gdy ten badał przyczyny powodzi błyskawicznych, powstających na lokalnym potoku. Teraz mieszkańcy mogą mostki zalegalizować, ale to kosztuje.
– Kogo stać na wydanie 70 tysięcy? Nie ma papierów, a gmina nie ma wiedzy, czyje te mostki są. Nikt nie chce wziąć za to odpowiedzialności, choć gmina wie, że to kiedyś budowała. Zostaliśmy z tym sami, a słyszymy tylko obietnice. Dostaliśmy pozwolenie na budowę, robiliśmy drogę przez potok i nie było problemów. Teraz dowiadujemy się, że nawet nie powinno być płyt wsadzonych w nurt
– mówią mieszkańcy Roztoki-Brzezin.
Jakby tego było mało, według informacji mieszkańców z nadzorem budowlanym nie zgadzają się Wody Polskie, twierdząc, że mostki powodują nagłe przybieranie potoku Roztoczanka.
Poprosiliśmy o komentarz gminę Gródek nad Dunajcem, która delegowała do tego zastępcę wójta Edytę Brongiel.
– Nie ma żadnych dokumentów dotyczących powstania tych mostków, więc uważamy, że zostały zbudowane w 2001 roku na mocy specustawy po powodzi. Ponadto Wody Polskie uważają, że mostków powinno być mniej. Proponowaliśmy mieszkańcom ograniczenie ich liczby, choć uważam, że to nie one mają wpływ na to, że mieszkańcy są zalewani.
I akurat w tej kwestii mieszkańcy zgadzają się z urzędnikami.
– Jeśli niesie całe drzewa z góry, to jaki by nie był mostek, to nie ma szans, żeby nie zatykało mostków i woda nie wylewała.
Jest też wątek planów powstania polderu wodnego, co mogłoby ochronić mieszkańców przed zalewaniem. Zastępca wójta Gródka nad Dunajcem Edyta Brongiel przypomina, że jeszcze przed wyborami parlamentarnymi Wody Polskie obiecały taką inwestycję.
– Zmieniły się władze w Wodach Polskich w Krakowie i trudno powiedzieć, na jakim etapie jest sprawa. Sądzę, że będzie to projektowane i nic się nie zmieni w tej sprawie. Prowadziliśmy też rozmowy z poprzednim dyrektorem Lasów Państwowych w Krakowie Pawłem Szczygłem na temat zbiorników leśnych, które wyłapywałyby nadmiar wody spływający z lasu Majdan. Dyrekcja jednak zmieniła się i nie mamy informacji, czy ten temat będzie kontynuowany.
Jak dodaje, zastępca wójta Edyta Brongiel, nie do końca była zgoda mieszkańców co do przebiegu alternatywnej drogi, którą gmina mogłaby wybudować przy likwidacji któregoś z mostków.
Poseł Patryk Wicher, który angażował się w ten temat, przypomina, że jesienią Wody Polskie wstępnie zaakceptowały rozwiązanie, które miałoby chronić, mieszkańców Roztoki-Brzezin przed zalewaniem.
– Byłyby to specjalnie rozpięte siatki, które mają bardzo dużą wytrzymałość i wyłapują rumosz, by koryto się nie zamulało, co miałoby poprawić sytuację. Poprzedni dyrektor Wód Polskich, mieli przystąpić do przygotowania dokumentacji i zdobycia źródła finansowania. To miałoby być rozwiązanie innowacyjne.
Poseł Wicher ma nadzieję, że rozwiązanie zostanie przynajmniej zaprojektowane w tym roku, choć konkretnych informacji brak.
Mieszkańcy informowali nas też o możliwym projekcie instytutów badawczych z Polski i Słowacji, który miałby przeciwdziałać powodziom i ostrzegać mieszkańców przed zagrożeniem – nawet pół godziny wcześniej. Pomogłyby w tym specjalne czujniki. Ten temat też jest wciąż pod znakiem zapytania.
W związku z tym, że w kwietniowych wyborach nie startuje już wójt gminy Gródek nad Dunajcem Józef Tobiasz, tematem potoku Roztoczanka na pewno będzie musiał się zająć jego następca.
Roztoka-Brzeziny. Są szanse na inwestycje mające zapobiec przed kolejnym wylewaniem Roztoczanki