Może być lukrowany, z cukrem pudrem i nadziewany różą, czekoladą, adwokatem czy budyniem. Zbliża się dzień miłośników pączków czyli Tłusty Czwartek.
W tym dniu nie liczymy kalorii. Po pączki, faworki ustawiają się w cukierniach długie kolejki. Tradycji musi stać się zadość.
Właściciel tarnowskiej cukierni Fantazja Mikado Stanisław Klonowicz, podpowiada jaki jest sekret idealnych pączków.
– Troszkę serca trzeba do tego włożyć i już będzie dobry pączek. Robi się rozczyn z mleka i drożdży. Później do tego daje się jajka, żółtka, cukier, mąkę i wyrabia się. Na końcu daje się tłuszcz. Wszystko musi w odpowiedniej temperaturze wygarować. Od zarobienia rozczynu do smażenia pączka to mija jakieś trzy godziny. Smażymy na smalcu nie na fryturach, które zawierają olej palmowy, bo to wszystko wpływa na jakość pączka. Wtedy pączek wychodzi i ma piękną obrączkę złotą.
Przed zakończeniem karnawału cukiernicy pracują bez wytchnienia. Na Tłusty Czwartek potrzeba sporej ilości produktów.
– Potrzebujemy około trzysta litrów mleka, czterysta litrów jajek, pół tony nadzienia różanego, tonę mąki, drożdży około sto kilogramów, tłuszczu sto kilogramów, do smażenia smalcu, ponad pięćset kilogramów mamy przygotowane. Smalec rafinowany mamy sprowadzany z Włoch. Potrzeba jeszcze cukru około trzysta kilogramów. I z tego wychodzi najlepszy pączek.
W ciągu roku tarnowska cukiernia sprzedaje dziennie około 300 pączków. Na Tłusty Czwartek ma być ich zdecydowanie więcej, bo nawet 40 tysięcy.
Choć niektórzy twierdzą, że pączki w ten dzień nie tuczą to dietetycy są innego zdania. Jeden pączek to od 250 do nawet 400 kcal i żeby go 'spalić” potrzeba na przykład 40 minut biegania.
Tłusty Czwartek rozpoczyna Ostatki czyli ostatnie dni karnawału, a tradycja jedzenia słodkich pączków sięga XVI wieku.
W Małopolsce w Tłusty Czwartek kobiety, zwłaszcza mieszczki i przekupki krakowskie, świętowały Babski Comber. Obchodzono go na pamiątkę dnia, w którym, według legendy, miał umrzeć niejaki Comber, krakowski burmistrz, który był ponoć wyjątkowo złośliwy i nieprzyjazny dla krakowskich przekupek. Tego dnia panie bawiły się na placach i ulicach same, bez męskiego towarzystwa, tańcząc, śpiewając i, oczywiście, ucztując. Mężczyźni, którzy, na swoje nieszczęście, znaleźli się wtedy w pobliżu, narażeni byli na zaczepki, złośliwe psikusy, zabieranie elementów odzieży. Aby tego uniknąć, musieli się wykupić.