200 tysięcy złotych – tyle miasto Tarnów najprawdopodobniej będzie musiało zapłacić kary administracyjnej nałożonej przez konserwatora zabytków za położenie asfaltu na ul. Sanguszków bez jego zgody.
Chodzi o sytuację z 2018 roku, kiedy to tarnowski Zarząd Dróg i Komunikacji rozpoczął prace remontowe ulicy prowadzącej do dawnego Pałacu Sanguszków. Wówczas na występującą tam trylinkę z betonu wylano asfalt. Jak wtedy tłumaczono, decyzja została podjęta po to, by ułatwić dojazd m.in. do Zespołu Szkół Ekonomiczno-Ogrodniczych. Na to jednak zgody nie wydał konserwator zabytków, który nakazał zaprzestanie prac i zerwanie asfaltu.
Magistrat kontynuował prace, przez co konserwator nałożył karę za samowolę budowlaną, od której jednak urzędnicy odwołali się do ministerstwa kultury. Ministerstwo już raz przyznało rację konserwatorowi i utrzymało jego decyzję w mocy.
Prezydent Tarnowa Roman Ciepiela, nie zgadzając się z argumentacją konserwatora przekonuje, że miasto nie zamierza płacić nałożonej kary.
– Decyzja jeszcze nie jest ostateczna, więc ciągle czekamy na finalną konkluzję odwołania, które złożyliśmy do ministra kultury. Nie zgadzamy się z konserwatorem zabytków, który chce powrotu do czegoś, co nie ma charakteru zabytkowego, bo rozebraliśmy trylinkę powojenną. Taką brzydką, betonową, nie do utrzymania i odtworzenia. Próbowaliśmy ją zastąpić czymś, co jest wygodne w otoczeniu tak szczególnego obiektu, jak Słoneczne Wzgórze, gdzie przebywają sami niepełnosprawni. Mamy wokół tego spór, więc na razie nie płacimy, bo żadna decyzja nie stała się prawomocna. A czy zapłacimy? Sądzę, że nie, bo chcemy poprawić tę część otoczenia Pałacu, a nie ją zepsuć.
Położona kilka lat temu nakładka asfaltowa jest jednak w coraz gorszym stanie. Pojawiają się w niej dziury, co znacznie utrudnia swobodny przejazd. Problem w tym, że ZDiK, dopóki trwa spór, nie może teraz nic z tym zrobić i przeprowadzić kolejnego remontu.