Potok Roztoczanka od lat daje sieje strach w miejscowości Roztoka-Brzeziny. Po ostatniej, gwałtownej ulewie, która przeszła nad okolicą pod koniec sierpnia, woda znów zalała podwórka i drogę. Jak twierdzą mieszkańcy, wezbrana fala była zagrożeniem dla ich zdrowia i życia. Apelują do urzędników o pomoc.
Mieszkańcy przysiółka Kąty, ale też rejonu mostu wzdłuż drogi powiatowej patrzą z niepokojem w niebo, gdy tylko psuje się pogoda. Doświadczają tego od ponad 20 lat, kiedy w okolicy zdarzyła się tragedia.
– W 2001 roku była tu ogromna powódź. Ten strumyczek, którą teraz można przejść prawie bosą nogą, wylał tak potężnie, że rozlał się na drugą stronę, zalał nam też tutaj wszystkie budynki ze starego gospodarstwa. Do tego strumyka, który tu widzimy, wpadł samochód. Zginęły wtedy 4 osoby
– mówi jedna z mieszkanek.
Niebezpieczne zalewanie posesji, w tym również zabytkowego młyna powtarza się co jakiś czas. Są nie tylko straty w gospodarstwach, ale strach o siebie i bliskich. Jak twierdzą mieszkańcy, urzędnicy winią za to kilka mostków do domów, które wybudowano wiele lat temu, mających rzekomo posiadać za małe przepusty.
Problem w tym, że potężna woda zbiera się kilkaset metrów wyżej ponad domami, gdzie do Roztoczanki schodzi woda z okolicznych wzgórz, przede wszystkim z góry Majdan i tam sieje spustoszenie. Wspomniane mostki są niżej, a w dodatku są też takie zbudowane przez gminę.
Mieszkańcy rozkładają ręce, bo od ponad 20 lat problem nie jest w żaden sposób rozwiązany.
– W tym roku to jest trzeci raz, kiedy wylało
– mówi młoda kobieta.
– Od 20 lat jesteśmy ciągle zalewani
– załamuje ręce przedsiębiorca mieszkający obok drogi powiatowej, który ponosi szkody na swoich uprawach.
– Mam trójkę dzieci w wieku przedszkolnym. One będą chodziły niedługo do szkoły wzdłuż tego potoku. Wyobraźmy sobie sytuację, gdyby ta rzeka wystąpiła, a moje dzieci wracałyby ze szkoły
– denerwuje się jeden z ojców.
– Mamy wiele nagrań, pokazujących jak niebezpieczna jest ta woda podczas wezbrań
– mówi pan Michał, który od lat boryka się z problemem zalewania przez potok.
Wiele lat temu urzędnicy wspominali o możliwości budowy poldera, który mógłby gromadzić w tym miejscy nadmiar wody. Skierowaliśmy pytanie do władz gminy Gródek nad Dunajcem, czy mają jakikolwiek pomysł na zniwelowanie zagrożenia w tym miejscu.
Wójt Józef Tobiasz przyznaje, że był pomysł na polder, ale nie został on, jak na razie zrealizowany.
– To nie jest naszym zadaniem, nie jest zadaniem gminy. Tam jeszcze nie ma wszędzie zgody mieszkańców, nie jest to do końca wyjaśnione. Chciałbym natomiast przyatakować nadleśnictwo, żeby oni zrobili coś tam na górze Majdan, z której to wszystko spływa. Może nie corocznie, ale co drugi, trzeci rok, dzieją się tam kłopoty.
Wysłaliśmy do Wód Polskich kilka pytań w sprawie całej sytuacji. Między innymi, czy jest szansa na jakiekolwiek działania, które mogą poprawić bezpieczeństwo mieszkańców Roztoki-Brzezin, szczególnie przysiółka Kąty, co dalej w temacie poldera oraz kto ma uprzątnąć drzewa i naleciałości pozostałe po ulewie? Na razie czekamy na odpowiedź.
Tymczasem mieszkańcy udostępnili nam odpowiedź, jaką Wody Polskie udzieliły w tej sprawie poseł Urszuli Nowogórskiej: ZOBACZ.