Nie raz są uważani za kłusowników i wciąż muszą walczyć o swoje dobre imię. Myśliwi świętowali w Krynicy-Zdroju z okazji 100-lecia Polskiego Związku Łowieckiego i XI Hubertusa Krynickiego.
Najpierw została odprawiona Msza Święta w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego, której przewodniczył biskup Mirosław Gucwa z diecezji Bouar w Republice Środkowoafrykańskiej. Kapłan podkreślał rolę myśliwych.
– Troszczą się, by nie dopuścić do wyniszczenia wyjątkowych gatunków, by prowadzić nieustanną introdukcję ginących populacji i utrzymać na właściwym poziomie ilość zwierza, które potrafi zniszczyć uprawy rolne, za co nie płaci państwo, a myśliwi.
Podczas uroczystości został poświęcony sztandar Koła Łowieckiego „Cis” z Nowego Sącz. Następnie myśliwi przeszli na deptak krynicki, gdzie miała miejsce dalsza część uroczystości.
Członkowie kół łowieckich podkreślali, że ich zadaniem nie jest tylko strzelanie do zwierzyny.
– Przede wszystkim dokarmianie zwierzyny, hodowla. Tzw. pozyskanie zwierzyny odbywa się według planów. Nie przekracza się tego, co dozwolone. To nie jest samowolka
– zapewnił Stanisław Sołtys, łowczy Koła Łowieckiego „Głuszec” z Nawojowej.
– Strzelanie to jest końcowy punkt naszej działalności. Niestety często jesteśmy źle odbierani, bo ludzie nie do końca rozumieją, czym właściwie się zajmujemy
– dodali inni myśliwi.
Hubertus Krynicki był też okazją do skosztowania specjałów przygotowanych przez koła łowieckie. Na pikniku prezentowały się też straż graniczna oraz wojsko.
Zobacz zdjęcia: