Na rekolekcje Domowego Kościoła przyjechali razem ze zwierzętami. Aby móc uczestniczyć w turnusie oazowym, małżeństwo ze Słopnic przetransportowało do Ciężkowic stadko swoich krów. To daje im możliwość spotkania z Bogiem bez porzucania codziennych obowiązków.
Jest czas na modlitwę, Mszę Świętą, adorację, rozważania, czy zwykłe spotkania towarzyskie. Jednak oni mają też inne obowiązki. Lucyna i Łukasz Michura wraz z czwórką dzieci muszą też oporządzić swoje krowy. Z większego stada część udało się przewieźć na łąki przy Skamieniałym Mieście za pomocą specjalistycznej firmy. Reszta została w Słopnicach pod okiem starszych już rodziców. Zwierzęta trzeba dwa razy dziennie wydoić i nie tylko. W niektórych pracach pomagają również inni uczestnicy rekolekcji. Mleko jest spożywane na miejscu, ale tak samo, jak świeże masło, trafia też na stołówkę Domu Rekolekcyjnego.
Jak do tego wszystkiego doszło?
– Właściwie to był taki spontan. Byliśmy na prymicjach u ks. Mąki i do naszego stołu podszedł ks. Sylwester Brzeźny i pyta się, czy w tym roku wybieramy się do Ciężkowic na rekolekcje, bo byliśmy w roku ubiegłym. Mówiliśmy, że nie ma szans, bo powiększyliśmy stado i ciężko będzie to wszytko dziadkom zostawić, a Lucyna powiedziała, że chyba jak nas ksiądz z krowami przyjmie. Tak po prostu zażartowała. A ksiądz odpowiedział – Oczywiście, nie ma problemu –
– mówi pan Łukasz, na którego głos krowy reagują z kilkudziesięciu metrów.
Żona pana Łukasza, pani Lucyna mówi, że bardzo chcieli przyjechać na rekolekcje, a Pan Bóg poprowadził to tak, że nie było z tym żadnych problemów.
– Jak już ruszyła maszyna, to tak się ludzie razem z księdzem zaangażowali, że mówię do Łukasza, że nie możemy się nawet wycofać. Chodzi o to, że nie musieliśmy nawet wiele robić, a to się działo.
Jak podkreśla ks. Sylwester Brzeźny, dyrektor Diecezjalnego Domu Rekolekcyjnego w Ciężkowicach, pan Łukasz z żoną i dziećmi, doskonale łączą przeżywanie rekolekcji z obowiązkami przy zwierzętach.
– Trochę się obawiałem, jak to będzie, ale tak Pan Bóg tym wszystkim kieruje, że nie opuszczają żadneych punktów programu. Czasami nie ma ich na kolacji, ale cały czas są wspólnie ze swoimi dziećmi, z naszą wspólnotą oazową i dobrze przeżywają te rekolekcje.
Państwo Michura zajmują się na co dzień swoimi krowami po godzinach, pomagając starszym już rodzicom. Wykonują swoje zawody, ale mają nadzieję, że kiedyś ich hodowla, którą od patrona rolników nazwali 'Obora św. Izydora’ zacznie przynosić im stabilne zyski.
Na razie, dzięki Opatrzności oraz pomysłowości i pomocy dobrych ludzi, udaje im się rozwijać duchowo i odpocząć w Ciężkowicach, bez zamartwiania się o swoje gospodarstwo