Tragicznie zakończył się wypadek, do którego doszło w niedzielę, 21 maja na autostradzie A4 na wysokości Biadolin Radłowskich. 9-letni chłopiec, który z urazem nogi został przetransportowany helikopterem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala, zmarł kilka godzin po zdarzeniu.
– Ginie nam 9-letni chłopiec w wyniku zdarzenia drogowego, pomimo tego, że była mu udzielana pomoc, był reanimowany na miejscu wypadku. Oczywiście pomagali ratownicy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy tego chłopca przetransportowali do Prokocimia. Kilka godzin później niestety otrzymaliśmy informację, że chłopiec umiera. To naprawdę bardzo duża tragedia dla wszystkich, którzy w tym uczestniczyli, a przede wszystkim dla rodziny, która straciła syna
– mówił w programie Pomagamy i chronimy asp. sztab. Paweł Klimek z tarnowskiej policji.
Przypomnijmy, na 480. kilometrze autostrady A4 zderzyły się dwa samochody osobowe, w wyniku czego poszkodowane zostały cztery osoby. Największe obrażenia odniósł chłopiec, który nie przeżył. Jak informował Paweł Klimek, policja prowadzi śledztwo mające na celu ustalić przyczyny tego tragicznego wypadku.
– Wiemy na pewno, że jechały dwa samochody w jednym kierunku – mercedes oraz volkswagen. Kierowca mercedesa wykonywał manewr wyprzedzania. No i w tym momencie, nagle, na tym 480. kilometrze dochodzi do zderzenia się pojazdów. Mercedes znalazł się na barierach energochłonnych. W wyniku tego zdarzenia niestety z samochodu zostaje wyrzucony chłopiec. Po prostu w wyniku uszkodzeń, jakie powstały w pojeździe pasy zostały zniszczone i chłopca wyrzuciło z pojazdu. Cały materiał dowodowy próbujemy teraz zebrać w całość, by odpowiedzieć na pytanie, kto tak właściwie zawinił i dlaczego do tego zdarzenia drogowego doszło.
Autostrada w miejscu wypadku była przez kilka godzin całkowicie zablokowana.