Jest problem z czasem dojazdu karetek pogotowia do pacjentów w regionie sądeckim. Coraz częściej pierwsi na miejscu są strażacy lub wysyłane są śmigłowce LPR.
Okazuje się, że karetki muszą długo czekać z pacjentami przed ich przyjęciem na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Dlaczego tak jest i gdzie leży problem?
Wydarzenia ostatnich dni, jak akcje ratunkowe w Siołkowej, Brzeznej, czy ta w jednej z nowosądeckich galerii ujawniły, że wcześniej od karetek na miejscu zdarzenia są strażacy lub załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Potwierdził nam to Paweł Motyka, zastępca Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu.
– Takie zdarzenia też były w przeszłości, jak nie było Covid-19, ale zdarzały się dużo rzadziej. Teraz natomiast jest to trochę częściej, bo wiadomo, że tych chorych jest więcej. Karetki wożą ich do szpitali, tam jest potem procedura dezynfekcji, żeby następny pacjent, który nie ma covida, nie zaraził się. Staramy się uzupełniać te luki, aby pomoc jak najszybciej dotarła – zaznacza strażak.
To, że karetki dłużej oczekują przed Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym, potwierdza dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego.
– Niestety nasze karetki nie zawsze, ale czasami mają wydłużony czas, związany z przekazaniem pacjenta i pod SOR-ami stoją znacznie dłużej, niż mówią procedury. W związku z tym tych karetek faktycznie nie ma dla wszystkich potrzebujących. Czasami posiłkujemy się pomocą straży pożarnej lub Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym – podkreśliła Bożena Hudzik.
Jak udało nam się dowiedzieć, problemem może być też obowiązkowy test PCR na koronawirusa, który jest wykonywany na SOR-ach, choć pacjent, już wcześniej był przebadany testem antygenowym.
Czy jest potrzeba robienia drugiego testu, który przyhamowuje procedurę przyjęcia pacjenta?
Poprosiliśmy o wyjaśnienie Bogusława Latacza, zastępcę dyrektora szpitala w Nowym Sączu.
Jak twierdzi, szpital musi mieć całkowitą pewność co do zdrowia pacjenta, bo skutki pomyłki mogą mieć bardzo poważne konsekwencje. – Chociażby dzisiaj była taka sytuacja, że testy antygenowe w pogotowiu wychodziły ujemne, a antygenowy test powtórzony u nas wychodził dodatni. Jeżeli przyjmiemy pacjenta covidowego na oddział czysty, nie robiąc mu wcześniej testu PCR na SOR-ze, oznacza, że od razu wyłączymy pół oddziału – podkreśla.
Jak się okazuje, problem z oczekującymi karetkami nie dotyczy tylko Nowego Sącza. Podobne sytuacje zdarzają się w szpitalu w Limanowej.
– Mieliśmy na przykład w środę taką sytuację, że kilka karetek stało przed SOR-em i staraliśmy się to jakoś rozładować. Zdarzają się takie sytuacje, że trzy lub cztery karetki zjeżdżają równocześnie. Zdarza się tak, a Covid jeszcze dodatkowo wydłuża czas, bo trzeba zrobić dodatkowe rzeczy, izolując tych pacjentów – komentuje dyrektor szpitala w Limanowej Marcin Radzięta.
Tu też wykonuje się dodatkowe testy PCR przed przyjęciem pacjenta.
Czy można więc powiedzieć, że pomimo zarzutów Sądeckiego Pogotowia, czas oczekiwania na sądeckim SOR-ze nie jest winą zarządzania, a obecną sytuacją covidową, z którą wszyscy się mierzymy?
– Ludzie chorują, przyjeżdżają też z zaległymi dolegliwościami, a dodatkowo złą sytuację potęguje koronawirus. Nie ma tutaj niczyjej złej woli. Tak po prostu jest. Co więcej, jeżeli równocześnie zjedzie kilka karetek i kilka zespołów, to zanim pacjenci się rozładują, to karetka czeka – tłumaczy Bogusław Latacz, zastępca dyrektora sądeckiego szpitala.
Oczywiście wyjątkiem są sytuacje zagrożenia życia. Wtedy nie robi się testu PCR i pacjent przyjmowany jest od razu.