Najgorzej jest znaleźć pracowników do zbiorów owoców i warzyw. Tendencję zauważają także eksperci z regionu tarnowskiego.
Jak mówi delegat Izby Rolniczej w Tarnowie Paweł Augustyn, problem jest złożony.
– Te ceny owoców i warzyw cały czas skaczą, rolnik nie może w danym momencie przewidzieć, ile w danym momencie to warzywo będzie korzystać na wiosnę, ile będzie kosztować jesienią, ile będzie kosztować w sezonie. Te ceny bardzo skaczą i to powoduje, że rolnik szuka taniej pracy, żeby mógł sobie zaplanować minimalny zysk. Stąd te płace nie są aż tak duże i nie są zachęcające, żeby można było skorzystać z naszej siły roboczej, w większości ta siła robocza jest jednak z zagranicy.
– Żeby wyjść naprzeciw rolnikom i sadownikom, już w zeszłym roku powstał przepis ułatwiający zatrudnianie osób z zagranicy – dodaje Paweł Augustyn.
– Ci, którzy przyjeżdżali do nas z zagranicy, do pracy przy warzywach, przy owocach, te osoby podlegają pod ZUS, to jest składka ponad tysiąc złotych miesięcznie, w związku z tym jeszcze w tamtej kadencji w Radzie Rolników KRUS w Warszawie przygotowaliśmy takie rozwiązanie, że rolnik, który zatrudniał sezonowo pracowników, zgłasza do KRUS-u takiego pracownika i przez cały okres trwania pracy tego pracownika maksymalnie trzy miesiące w danym gospodarstwie, ta osoba jest ubezpieczona w KRUS-ie. PO pierwsze, ta składka jest dużo niższa, a po drugie naliczana jest za każdy dzień pracy.
– Patrząc na oferty w Powiatowym Urzędzie Pracy, nie ma dużego zapotrzebowania na prace sezonowe, w tym przy zbiorach – mówi nam dyrektor tarnowskiego PUP-u Stanisław Dydusiak.
– W tym roku było złożonych blisko 500 ofert pracy dla pracowników w rolnictwie, związane to było z pracami na plantacjach porzeczek, borówek i innych warzyw i owoców. Są to pozycje zbliżone do poprzednich lat. W tej grupie znajduje się też część cudzoziemców, tutaj było zgłoszonych około 300 miejsc dla pracowników z zagranicy.
Jak zauważa kierownik tarnowskiego oddziału Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego Robert Rybak, praca w rolnictwie i sadownictwie niesie też ze sobą pewne ryzyko.
– Praca bardzo trudna, sezonowa, na zewnątrz, różna pora roku, różne warunki atmosferyczne, to też powoduje, że dochodzi do różnego rodzaju zdarzeń wypadkowych, bo pospiech, bo wychodzi burza, pada, jest ślisko. To wszystko powoduje, że te zagrożenia w gospodarstwie rolnym występują.
W wielu miejscach w całej Polsce, ale też w regionie tarnowskim i sądeckim, można umówić się z rolnikiem i samemu nazbierać sobie owoców czy warzyw, które ten rolnik uprawia.
Kontakt z rolnikami ułatwia strona MyZbieramy.pl.
Pomysłodawca i założyciel portalu tarnowski radny Mirosław Biedroń tłumaczy, że podobne rozwiązania świetnie sprawdzają się już za granicą.
– MyZbieramy to pierwszy ogólnopolski portal, który łączy rolników z osobami, które chcą dla siebie pozbierać owoce i warzywa, a więc przyjechać do rolnika, zapłacić za te zebrane owoce i warzywa mniej niż w sklepie, a równocześnie więcej niż w skupie. Pomysł, który sprawdził się między innymi w Kanadzie czy w Stanach Zjednoczonych. W Polsce zaczyna się cieszyć coraz większą popularnością i ten rok był dobrym rokiem dla samozbiorów, bo okazało się, że przybyło i rolników chętnych do zapraszania na samozbiory, ale również tych, którzy zbierali.
Ogłoszenie na portalu MyZbieramy.pl są bezpłatne, a ogłoszenie w każdej chwili można edytować.
Największą popularnością cieszyły się zaproszenia na zbiór borówek, czereśni i jabłek.
Ceny jabłek w przypadku samozbiorów wahają się w okolicach 1 złotówki za kilogram.
Stawka dla pracownika przy zbiorach w zależności od regionu waha się między 13 a 16 zł netto. Tutaj jeszcze dochodzą koszty związane z podatkami, ubezpieczeniem, zapewnieniem zakwaterowania, wyżywienia pracownika.