Już za życia uważano ją za świętą. Po śmierci kult się nasilił.
– Stefania od najmłodszych lat była bardzo uduchowiona. Przez rodziców była wychowywana tak, by niosła pomoc każdemu, kto jej potrzebuje. Jej dom rodzinny był zawsze otwarty dla innych – wspomina jej bratanica Mieczysława Tarka.
– Była człowiekiem bardzo miłosiernym, zarówno dla rodziny, jak i dla innych. Moja mamusia chorowała na nogi i jak ciocia do nas przyjeżdżała, to bardzo dużo nam w domu pomagała. Ona nie była taka, że nie chciała pomagać, tylko robiła to z przyjemnością. Ciocia była bardzo uczynna. Na przykład w Karsach zakładała koła dla młodzieży i na zajęciach uczyła ich np. śpiewu.
Stefania Łącka urodziła się 6 stycznia 1914 roku w Woli Żelichowskiej, w parafii Gręboszów. Nigdy nie wstydziła się miejsca, z którego pochodzi i była z nim mocno związana. Tam też, dzięki miejscowemu proboszczowi ks. Piotrowi Halakowi, odnalazła swoje powołanie.
Wspomina pochodzący z parafii Gręboszów ks. dr Ryszard Banach, doktor teologii, historyk specjalizujący się w historii Kościoła Tarnowskiego.
– Gręboszów był jej rodzinną parafią i to się czuje. Gręboszowianie traktują ją jako swoją. Stefania chodziła do tamtejszego kościoła parafialnego od dziecka aż do końca życia. Ponadto z Gręboszowem była związana poprzez księdza Piotra Halaka, który wówczas był proboszczem. Był to bardzo świątobliwy kapłan i można powiedzieć, że duchowo wychował Stefanię. Od dziecka zauroczył Stefanię Panem Bogiem i ona wiele czerpała z tego wzoru. Jej osobowość i duchowość ukształtowała się w świetle tego kapłana – mówi ks. Ryszard Banach.
Stefania od zawsze chciała być nauczycielką. Ukończyła nawet w Tarnowie studium nauczycielskie. Jednak w okresie międzywojennym było jej bardzo trudno znaleźć pracę w zawodzie. Została za to powołana do pracy w redakcji czasopisma diecezjalnego „Nasza Sprawa”. Była w nim redaktorką specjalnego dodatku dla dzieci. W czasie pracy w redakcji w latach 1934-1939 jako dziennikarka napisała ok. 700 artykułów.
Po wybuchu II wojny światowej zaangażowała się w działalność konspiracyjną redakcji za co została aresztowana przez gestapo w 1941 roku. Przez rok była przetrzymywana i torturowana w tarnowskim więzieniu, a następnie przewieziono ją do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Jak mówi Barbara Wójcik, była dyrektor szkoły podstawowej w Gorzycach im. Stefanii Łąckiej, każdy dzień spędzony w obozie był aktem heroizmu.
– W tych okrutnych dniach obozu w Oświęcimiu, narażała swoje życie dla innych, podczas gdy większość ludzi zwyczajnie się bała i nie myślała o podobnych czynach. Jako blokowa pisarka podkładała kartoteki zmarłych więźniarek zamiast tych, które były przeznaczone na zagazowanie. Ponadto w obozie organizowała uroczystości religijne i państwowe, organizowała pogrzeby, była przy konających, potrafiła nawet sprowadzić do żeńskiej części obozu kapłana, który spowiadał i rozdzielał Komunię świętą więźniarkom.
W obozie Stefania była także gotowa oddać życie za współwięźniarki. W czasie zdziesiątkowania po ucieczce z obozu jednej z kobiet, zadeklarowała, że jest gotowa pójść na śmierć za swoją koleżankę i współwięźniarkę, Helenę Panek, jeżeliby została wywołana.
W 1945 roku, po opuszczeniu obozu, pieszo wróciła do domu, gdzie starała się żyć normalnie. Zapisała się nawet na studia polonistyczne na Uniwersytet Jagielloński.
Niestety, pobyt w obozie znacząco wpłynął na jej zdrowie. Wycieńczona przez choroby zmarła 7 listopada 1946 roku w Krakowie w wieku 33 lat. Jej pogrzeb odbył się 11 listopada na cmentarzu parafialnym w Gręboszowie. Stefania spoczęła obok swojej matki.
Jak mówi Barbara Wójcik, Stefania przez całe swoje życie była niezwykłą osobą.
– Bardzo mnie ujęła swoim umiłowaniem małej ojczyzny i umiłowaniem bliźniego. Ks. Jan Marszałek trafnie napisał, że służyła Bogu, Ojczyźnie i człowiekowi. Tutaj na ziemi więcej nie można zrobić, jedynie służyć tym wartościom. Kiedy poznałam ją bliżej okazało się, że była prostą kobietą, zawsze blisko Boga i drugiego człowieka. Była zawsze tam, gdzie ktoś ją potrzebował.
Tuż po jej pogrzebie rozgorzała dyskusja, by jak najszybciej rozpocząć proces beatyfikacyjny. Niestety, z różnych względów, nie było to możliwe.
Pamięć o Stefanii wciąż pielęgnowały jej koleżanki i współtowarzyszki obozowe, które nie pozwoliły, by ten temat przeszedł bez echa. W końcu, po kilkudziesięciu latach oczekiwań, postanowiono wszcząć proces.
Była dyrektor szkoły podstawowej w Gorzycach twierdzi, że od Stefanii Łąckiej możemy się wiele nauczyć.
– Od Stefanii Łąckiej możemy się uczyć wielu rzeczy. Przede wszystkim pokory, szczerości, służenia drugiemu człowiekowi, co dzisiaj jest bardzo trudne i słuchania innych, posiadania dla niego czasu. Stefania kiedyś powiedziała: „Miarą miłości jest dawanie swojego czasu drugiemu człowiekowi” i rzeczywiście, to nie były tylko puste deklaracje – ona swój czas poświęcała ludziom. Kolejną rzeczą, którą możemy się od niej nauczyć jest to, by nie narzekać, tylko cieszyć się z tego, co człowiek w życiu ma, a także by podobać się wyłącznie Bogu, nie innym ludziom, bo tylko Bóg widzi, jacy jesteśmy naprawdę.
Kult Stefanii Łąckiej jest bardzo żywy. Widać to nie tylko w jej rodzinnej miejscowości, ale także w całej diecezji tarnowskiej. O Stefanii mówi także coraz więcej osób w całej Polsce.
– Cały czas modlę się do cioci. Jak to robię, to podchodzę do jej zdjęcia i je całuję. Cały czas przed oczami mam tę osobę, która mnie bawiła i ze mną przebywała – mówi Mieczysława Tarka.
Pierwsza Sesja procesu beatyfikacyjnego Stefanii Łąckiej odbędzie się w środę, 8 września w Bazylice Katedralnej. Uroczystość będzie transmitowana w Radiu RDN.