Planowane zwiększenie wynagrodzeń objęłoby m.in. prezydenta RP, posłów, a także wójtów, burmistrzów, prezydentów miast oraz radnych. Projekt ustawy trafił do Sejmu.
Zdecydowanym orędownikiem nowych przepisów jest starosta tarnowski, Roman Łucarz. Jak mówi, dzięki temu projektowi nie będzie już dochodziło w urzędach do paradoksów płacowych.
– W 2006 roku mój poprzednik zarabiał o 1 500 zł brutto więcej niż ja dzisiaj. Dlatego zauważmy, ja będąc w tym czasie nauczycielem zarabiałem 2 000 zł „na rękę” a poprzedni starosta ok. 8 000 zł. Ja w tej chwili zarabiam 7 000 zł netto a na przykład nauczyciel dyplomowany ok. 4 500 zł. Doszło teraz do takich paradoksów, że na przykład dyrektor szkoły, jednocześnie będąc radnym powiatowym, zarabia w sumie więcej niż starosta tarnowski. Dlatego uważam, że podwyżki to dobry kierunek. Oczywiście, będzie on budził emocje i kontrowersje, ale tego nie unikniemy – mówi.
Starosta tarnowski jednocześnie podkreśla, że podwyżki dla samorządowców, tak jak jest zapisane w ustawie, powinny być powiązane ze średnim wynagrodzeniem w państwie czy w danym województwie.
Zgodnie z ustawą, większe pieniądze mieliby otrzymać także samorządowcy i to nawet o 60% w stosunku do obecnych zarobków.
Burmistrz Radłowa Zbigniew Mączka popiera podwyżki, jednak twierdzi, że proponowana w projekcie ustawy kwota jest zbyt wysoka.
– Moim zdaniem zarobki, do wykonywanej pracy, są zdecydowanie za niskie i powinny być przywrócone te, które były poprzednio, czyli o 20% więcej. Dziś jest sytuacja taka, że niektórzy pracownicy urzędu gminy mają wyższą podstawę niż burmistrz. To jest sytuacja nie do przyjęcia. Nie ma się co oszukiwać, że pracuje się dla siebie, własnej rodziny i każdy samorządowiec powinien mieć odpowiednie zarobki. Inflacja jest tak duża, że zdecydowanie popieram podwyżki płac – dodaje.
W ubiegłym tygodniu Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło nowy projekt ustawy, zgodnie z którym osoby zajmujące kierownicze stanowiska, na czele z prezydentem RP, ministrami i parlamentarzystami, miałyby otrzymać podwyżki wynagrodzeń.
Jak podkreślała w programie Słowo za Słowo poseł PiS Józefa Szczurek-Żelazko, od wielu lat wynagrodzenia stoją w miejscu i należałoby to zmienić.
– Praktycznie od kilkudziesięciu lat wynagrodzenia nie były waloryzowane. Głównie dotyczą podwyżek dla ministrów i wiceministrów. Pracowałam na stanowisku wiceministra i wiem jakie to jest obciążenie pracą i jakie zaangażowanie trzeba w niej wykazać. W tej chwili wynagrodzenie wynosi 5 500-6 000 zł netto. Patrząc na to, jak inni pracownicy mogą zarabiać przy mniejszym zaangażowaniu czasowym jak np. w korporacjach, to myślę że to nie jest najwyższe wynagrodzenie, dlatego pewnie pan Prezydent podjął taką decyzję – mówi.
We wtorek w nocy sejmowa komisja finansów publicznych zatwierdziła projekt Prawa i Sprawiedliwości ws. nowelizacji ustawy o wynagrodzeniach osób zajmujących kierownicze stanowiska. Teraz o jego dalszym losie zadecyduje Sejm.