’Przez trzy miesiące jedliśmy sardynki i maniok’. W Oyo wszystko się zaczęło

Projekt bez tytulu 26

fot. archiwum ks. Karola Kuźmy

Delegacja z diecezji tarnowskiej dotarła do Oyo w Republice Konga. Była to pierwsza misja, do której 50 lat temu przybyli pierwsi misjonarze z Tarnowa. Z okazji jubileuszu w tym kraju przebywa biskup tarnowski Andrzej Jeż i kilku duchownych. Jest wśród nich ks. Stanisław Jeż. Kapłan był w gronie pierwszych trzech misjonarzy, którzy przybyli do Konga 50 lat temu.

Misja w Oyo była opuszczona, droga do kościoła zarośnięta – wspomina ks. Stanisław Jeż.

– Misja była opuszczona prawie 3 lata po śmierci księdza. Trzeba było zaczynać praktycznie od nowa. Przez 3 miesiące doprowadzaliśmy do możliwości zamieszkania na tej misji. Droga do kościoła była zarośnięta. Grupka chrześcijan nas przywitała wtedy w Oyo. Liczbę chrześcijan oceniliśmy na około 2 procent , a reszta to animiści i trochę muzułmanów. Nie mieliśmy wiele środków do życia. Przez trzy miesiące jedliśmy sardynki i maniok.

Pierwszymi misjonarzami, którzy udali się do Konga byli: ks. Stanisław Łacny, ks. Stanisław Jeż i ks. Andrzej Piotrowski. Razem z miejscowym wikariuszem generalnym odwiedzali wioski, aby poznać mieszkańców.

Jedno z takich wspomnień do dziś ma w pamięci ks. Stanisław Jeż.

– Starzec płakał z radości, zapytaliśmy więc co się stało, on odpowiedział, że całe życie się modlił na różańcu, aby przed śmiercią spotkać choć jednego księdza, a spotkał czterech duchownych. Powiedział, że to Matka Boża wysłużyła mu tę wielką łaskę. Była spowiedź, sakrament chorych, pomodliliśmy się z nim i przygotowaliśmy na odejście do domu Ojca. Kilkanaście tygodni później zmarł. To była jedna na sto wiosek, do której trafiliśmy. Uznałem to jako znak Boży – wysłuchanie modlitw tego chrześcijanina.

Pierwsi tarnowscy misjonarze nie mieli samochodów, często na piechotę szli do wiosek kilkanaście kilometrów. W przemieszczaniu się pomagały im także motocykle z Polski.

– Wychodziłem z założenia, że nie można mówić ludziom, że Pan Bóg jest miłością, trzeba im to pokazać. Wtedy ja byłem jedynym cyrulikiem, który leczył tam ludzi zanim przyjechały pielęgniarki oraz siostry józefitki. Cieszyliśmy się bardzo, bo coraz więcej ludzi prosiło o chrzest. Wprowadziliśmy tradycję ustną nauczania Ewangelii przez katechistów. Ta metoda zdawała egzamin, bo mieliśmy kilkudziesięciu katechistów. W kaplicy był jeden pokój dla misjonarza, a drugi do leczenia ludzi

– wspomina ks. Stanisław Jeż, który wraz z delegacją z diecezji tarnowskiej przebywa w Republice Konga.

W 1973 r. tarnowscy misjonarze zastali w Oyo mały kościółek i plebanię. Przez lata powstało na tej misji wiele dzieł: kaplice, dom dla sióstr, przedszkole, salki katechetyczne, szkoła podstawowa, kolegium, apteka, biblioteka i czytelnia.

Delegacja z diecezji tarnowskiej odwiedziła pierwszą misję, do której 50 lat temu przybyli kapłani z Tarnowa

Exit mobile version